wtorek, 22 października 2013

Centrum Dowodzenia Światem czyli punkt obsługi zlotowicza skrzyżowany z barem

   Pomysł na zrobienie własnego klubowego barku pojawił się przy okazji planowania zlotu na Jurze. Chcieliśmy mieć coś, co od razu będzie widoczne, będzie kojarzyło się z busami i pomieści wszystkie potrzebne rzeczy. I tak narodził się pomysł na barek zrobiony z fragmentu busa. Pomysł jest, tylko skąd wziąć przód busa. Klekot! Taki przód miał Klekot! Wywierciliśmy mu dziurę w brzuchu i podarował nam fragment swojego Syncro - to piękna historia była, po busa pojechał z Multimatim, żartowali sobie, że pewnie ktoś w nim drewno woził i jakież było ich zdziwienie, gdy właściciel okazał się być drwalem :) W każdym razie tak klub stał się właścicielem eleganckiego fragmentu blachy.




Pozostało tylko zrobienie go na błysk. Paweł, Mati, Woytek i pan Tata przez kilka dni pracowali nad wyglądem Centrum Dowodzenia. Szlifowali, czyścili, gładzili i wreszcie pomalowali, zamontowali drewniany blat i wstawili światła.





A były właściciel przez sentyment podarował mu naklejkę Syncro i wypożyczył ze swojej kolekcji elegancką tablicę rejestracyjną z Texasu. Teraz na zloty wozimy go na pace doki Pawła, ale w planach jest zrobienie specjalnej platformy na hak busa THW. (Bo jak wiecie zamiast planowanej przyczepki, wpadł nam w ręce przepiękny Wiatrak 2.0 CU, przynajmniej na razie :) )



Jednak sam barek to za mało przy polskiej aurze, dokupiliśmy spory namiot, żeby nam na głowę nie padało. Jego rozkładanie to spory wyczyn, ale po kilku razach dochodzimy już do wprawy, pani Mama uszyła nam pokrowce na rurki, bo jest ich cała masa.



 Wpadł nam też do głowy pomysł na nabycie własnych leżaków, nie dość że są wygodne, to robią klimat pełnego chilloutu. Można spokojnie stwierdzić, że robią furorę :)


Przy okazji kolejnych zlotów dokupujemy nowe przydasie, z Brennej pamiątką jest naświetlacz, przez niego Centrum Dowodzenia Nad Światem prezentuje się jeszcze okazalej.


Ps. Artur jeszcze raz ci dziękujemy za ten piękny kawał blachy!



Gdybyście chcieli prześledzić całą fotodokumentację z powstawania, wożenia i rozpakowywania naszego sprzętu zlotowego poniżej zamieszczamy linki:


 
Nie osiadamy na laurach, barek potrzebuje jeszcze dopieszczenia, w planach są półki i zamykana szafka. Leżaki muszą dostać logo, a namiot burty z wielkim logo klubu. Jeśli macie pomysł na to co powinniśmy jeszcze mieć, żeby zloty były jeszcze bardziej doskonałe - piszcie!

poniedziałek, 21 października 2013

SłoVWacja, VWęgry 2013

Kiedy planowaliśmy urlop nasze dziewczynki były malutkie i mieliśmy obawy czy podołają trudom podróży, jedna dwa miesiące, druga 5, ale co z nas za urlopowicze by byli gdybyśmy nie przejechali choć kilkuset km. Pokusa była większa od zdrowego rozsądku, zresztą dziewczyny skutecznie zaprawialiśmy na zlotach - Zuzia miała miesiąc na Jurze, Kalina cztery. I tak pojechaliśmy w dwa auta Słowacja, Węgry. Plan był prosty, zajechać tak daleko jak dadzą dziewczyny, pierwszy dłuższy postój zaplanowaliśmy w Trenczynie http://web.viapvt.sk/autocamping.tn/english/ponuka_e.htm

 
 na kempingu na wyspie i chyba na tym powinniśmy zakończyć opis kempingu, bo w tym świetle wygląda doskonale, nie no jeszcze piwo w barze było doskonałe. Lokalizacja bardzo zachęcająca - wyspa na rzece Vah z widokiem na zamek, malowniczo, ale sielanka kończyła się na tym, więc zostaliśmy tam tylko jedną noc, którą panowie skutecznie wykorzystali na degustację piwa w barze zlokalizowanym na terenie kempingu. Ponoć urzekły ich rowery tubylców rzucone jeden na drugi



pod barem, no cóż u nas nie ma takiej kultury picia piwa jak tam, chłopcy kulturalnie wypróbowali wszystkie trunki. Rano okazało się, że jeden z kierowców zaniemógł i kierowanie pojazdem składającym się z busa i przyczepy przypadło na Karolinę. Wyjechaliśmy dosyć późno, bo liczyliśmy na to że procenty jednak wyparują, ale nie. Przejechaliśmy kilkadziesiąt kilometrów bardzo spokojnie, a później z busa zaczęło być słychać metaliczny odgłos. Czasem przy jeździe z górki, czasem na biegu, czasem na luzie. Kurde. Tak się nie da jechać. Przez chwilę Paweł biegł z głową przy lewym tylnym kole, ludzie nieco się dziwili. Postanowiliśmy zrobić postój na stacji benzynowej, żeby zajrzeć do koła. Stacja, a zaraz obok restauracja, jupi, ucieszyła się Karolina, na krótko, bo to okazał się być dom publiczny.


No to siedziały dziewczyny cztery w fordzie i popijały zimne napoje, a chłopaki waliły młotkiem w koło. Po kilku godzinach zapadła decyzja, jedziemy na kemping, gdzie będzie można spokojnie zajrzeć do koła, a w razie czego czekać na posiłki i będzie gdzie spać, bo z maluchami nocowanie na stacji, to słaby temat. Dojechaliśmy do Zwolenia na Słowacji, nooo tu dopiero komuna odcisnęła piętno na kempingach, takich toalet to dawno nie widzieliśmy, alejki z blachy, słabo oświetlone, przerażające, na kempingu tylko kilka osób, straszy.


Nawet nie rozpakowaliśmy się, oby jak najszybciej usunąć awarię i jechać dalej. Kilka telefonów do znajomych, potwierdzenie teorii, że to przegub, wniosek, można jechać dalej, ale będzie robiło się coraz głośniej i nieprzyjmnie. Dla rozluźnienia postanowiliśmy włączyć sobie film, wleźliśmy w śpiwory, noce już chłodne i delektowaliśmy się oskarową produkcją z tego roku Wróg Publiczny. Rano dokręcili panowie łożysko i jedziemy dalej pod Eger ( duże miasto to nasz cel, kemping miał być ładny, nie ma co siedzieć na tym ) tam znajdziemy jakiś sklep albo mechanika. Po drodze Woytek zauważa sklep z częściami samochodowymi, zatrzymujemy się, sprzedawca kieruje nas do mechanika tuż obok, a tam przemiły Węgier, właściciel zakładu zagląda do busa, potwierdza, że to przegub, pisze na kartce nazwę części i nazwę sklepu, który jest w Egerze i w którym można zamówić część. Jego klient, też Węgier zagaduje nas, mówi, że pracował z Polakami, opowiada po niemiecku, i nagle mówi "ostatni wieśniak" hmmmm to go nauczyli, no ale lepsze to niż k...a. Dojeżdzamy do Szarvaskő, tutaj ma być nasz docelowy kemping, zniechęceni poprzednimi dwoma, przejeżdżamy przez piękny drewniany most, ozdobiony drewnianymi donicami z kwiatami,



przepychamy się z wozem asenizacyjnym i nagle wchodzimy na kemping z wydzielonymi żywopłotem boksami, pięknym budynkiem toalet, wiatą i letnią kuchnią, ścianką do wspinaczek, miejscami na ogniska, jeziorkiem, wodospadem, placem zabaw i hotelem. Na polu kilka samochodów z Polski, Belgii, Węgier. Ufff. jest dobrze, jest czysto i bardzo ładnie.





http://www.oko-park.hu/ poza nieco upierdliwą drogą, położoną blisko kempingu jest super. Stąd robimy autobusowe wycieczki do Egeru, Belapatfalva, Szilvásvárad.

 
Szczególnie polecamy w Szilvásvárad szlak kolejki, podjechać na górną stację pod wodospady i wracać pieszo pięknymi ścieżkami. Tutaj na parkingu zjadamy tłustego pączka na słono czyli langosza, kto nie próbował niech żałuje, chociaż wątroba mu to wybaczy, bo jest to istna bomba kaloryczna.


W Belapatfalva podziwiamy klasztor, Magda z Pawłem kupują obrus od przemiłej Węgierki, która na miejscu haftuje na lnianych obrusach.



Z Egeru wracamy z warzywami oraz mięsem i wieczorem dla naszych nowych znajomych z Polski i Belgii robimy prawdziwy gulasz nad ogniskiem. Garnek odpowiedniej wielkości znajdujemy w kuchni kempingowej, rozpalamy ogień w kominku i spędzamy przemiły wieczór.



 
Chłopaki w międzyczasie naprawiają busa.
 


Tak miło mija nam kilka dni, w piątek Magda z Pawłem i Zuzią pakują się, bo w sobotę wzywają ich obowiązki, pozostała trójka zostaje jeszcze na kilka dni na Węgrzech, ale przemieszcza się bliżej Budapesztu do miejscowości Papa, gdzie jest ładny kemping http://www.termalcamping.de/




a obok baseny termalne - to tutaj jest połowa Niemiec, druga pewnie w Hajduszoboszlo. Załapujemy się na Rajd Hungarian Baja 2013, gdzie Krzysztof Hołowczyc i pilot Andreas Schulz zajęli 2. miejsce i taplamy się z córeczką w ciepłych wodach. W podróży z takim małym ludzikiem ważne są inne rzeczy, takie np. jak osobny pokój dla dziecka z wanienką i przewijakiem, czyste toalety i spokojny kemping, a to wszystko tam było zresztą na obu kempingach.



Na Węgrzech nam się podobało, chociaż zwiedziliśmy znacznie mniej, niż zwykle, za to odświeżyliśmy podróżowanie autobusami po obcym kraju, co z wózkami nie jest aż takim wyczynem jakby się mogło wydawać :)
Więcej zdjęć na naszym funpage
 

niedziela, 20 października 2013

Jak Zimą - to tylko w Niedzicy czyli II ZIMOWY ZLOT VW T3 NIEDZICA 2014

Sezon się skończył co tu robić ...

Ale na pewno nie dla nas  :) Już teraz przygotowujemy II ZIMOWY ZLOT VW T3 NIEDZICA 2014 !!!





Spotkanie odbędzie się w dniach 14-16 lutego 2014 
Opłata zlotowa 10zł, w tym wlepa zlotowa i przypinka 

Cennik pobytu: 

kemping: 
samochód 5zł/doba, osoba 8zł/doba, toalety wliczone w cenę. 

dla zmarzluchów hotel 
chata Spiska, dostaliśmy rabat w wysokości 10% na każdy z pokoi: 
pokój 2 os - 190zł/doba -10% = 170zł, 
pokój 3os -260zł - 10% = 235zł, 
podane ceny są ze śniadaniem. 

Pokoje należy rezerwować z co najmniej miesięcznym wyprzedzeniem ponieważ jest to sezon 

Zapraszamy bardzo serdecznie. Atrakcje i niezapomniane wrażenia murowane. 
Do naszej dyspozycji jest wiata z kominkiem, zaraz obok stok narciarski i zamek. 

Co Wy na to? Siedzimy w domach? czy bawimy się w Górach?

A tak było w zeszłym roku:








Więcej informacji w wątkach na forach :


i przede wszystkim na Facebooku:


Obecność obowiązkowa!





poniedziałek, 14 października 2013

BLISKIE SPOTKANIA #T3 STOPNIA

I stało się. W ostatnią niedzielę 13 października spotkaliśmy się na Orlenie w Katowicach w celu udokumentowania naszych zachowań na drodze i poza nią, a głównie w celach towarzyskich i fotograficznych. Przyblokowaliśmy skutecznie ruch na stacji benzynowej, kilka gadżetów klubowych znalzało nowych właścicieli, niektórzy przejechali się Subaru i ( na szczęście nie mieli białych spodni ) prawie stracili życie, inni korzystając z myjni wykąpali swoje pojazdy, jeszcze inni kręcili się tu i tam i ziewali, bo opierali się przed poranną kawką. W podniosłym nastroju podjechaliśmy pod Spodek i ustawiliśmy się do zdjęć. 17 aut i prom kosmiczny ciężko objąć wzorkiem, a co dopiero aparatem, więc szaleństwu fotografowania nie było końca. Robiliśmy sobie niewybredne żarty z kradzieżą mienia w tle, fotografowaliśmy się na pryczy, pod pryczą, na doce, pod doką, tu i tam, z flagą, bez flagi, ale generalnie baaardzo pozytywnie i w idealnych warunkach atmosferycznych. Po tym jak Spodek nam się znudził, pojechaliśmy kolumną na Nikiszowiec, kto był ten wie, jaki tam panuje klimat - wymarzony wręcz dla klasycznych samochodów. Zrobiliśmy trochę zamieszania, panowie Policjanci pogratulowali nam ładnych aut i przymknęli oko na zakaz pod którym staliśmy, a wokół nas unosił się zapach dobrego śląskiego obiadu, więc szybko zdecydowaliśmy się na zmianę pleneru. Próbowaliśmy wbić się na 3 stawy, ale wyszło coś krucho z miejscem i wreszcie w pomniejszonym składzie pojechaliśmy na dobry śląski obiad do knajpy za Roździeniem Karczma pod Młynem, z zewnątrz nie wygląda obiecująco, ale w środku w zamian za wygląd dostaje się dobre jedzenie za rozsądną cenę ( gdyby ktoś chciał spróbować ul. Dytrycha 3a, Katowice ), my wciągnęliśmy jadło młynarza, kotlety schabowe i golonko, próbowaliśmy również wciągnąć kota przez okienko, ale był szybszy, jednak na zewnątrz budynku bardziej skory do pieszczot. Na pożegnanie zjedliśmy po kawałku domowego ciasta, które Skleroza siostra moja rodzona, zapomniała wyjąć wcześniej i obiecaliśmy sobie szybsze spotkanie, może nawet powrót do tradycji wyjazdów do Rajculi ( dla tych którzy tam wcześniej nie byli http://www.rajcula.pl/ i link do naszej galerii ze spotkań 2010.12.26 Rajcula , 2009.12.26 Rajcula , 2010.11.28 Rajcula ). Szczególne podziękowania dla Łukasza_katowice za podrzucenie pomysłu na spotkanie i miejscówkę, a dla Bartka za pociągnięcie tematu i załatwienie nam wjazdu pod Spodek. No i na koniec pytanie - co myślicie o pomyśle zrobienia fotokalendarza tylko z naszymi górnośląskimi busami?


    
 

 
    


 
 
 Bliskie spotkania T3 stopnia galeria Górnego Śląska na FB
VW T3 Klub Górny Śląsk galeria Bibasa na FB
od Tripciaka zdjęcia na FB